CZAS ŚWIĄT
Sesje przed nadchodzącymi świętami stają się jakieś inne...
Przychodzący niosą ze sobą więcej, mocniej...
Dużo się pisze o przewadze naszego kupowania, o gonitwie za prezentami nad emocjami, nad byciem razem, a ja obserwuję jak pomiędzy półkami w supermarketach, z urwanych zdań, słów, w pośpiechu i tłoku wyłaniają się obrazy naszych bliskich...
- A u Was nie było kompotu z suszu? Oooo...
Dwie kobiety widać zaprzyjaźnione szperają na stoisku owocowo-warzywnym.
Ta pytająca wyraźnie wyraża swą dezaprobatę, do niezrozumienia przez koleżankę rangi kompotu na Wigilii. Miota się pomiędzy poukładanymi paczuszkami suszonej żurawiny i rodzynek.
- No nie! Nie ma, niemożliwe, przecież zawsze było, co to za sklep...?
Irytuje się. Na sklep, na tę drugą, na obezwładniający gorąc. Ta druga jakaś inna, miękka, wzrok nieobecny.
Widzę jak w tej irytacji pojawia się luka. Zauważyła. Łagodnieje.
- A jak u was wyglądała Wigilia, gdy mama żyła?
Zatrzymuje się w swym pędzie i patrzy tak uważnie, tak po ludzku, na tę drugą.
- U nas były morele we własnym sosie...takie do jedzenia, na słodko...
Ta druga uśmiecha się do obrazu z przeszłości...
- Wszystko przygotowywało się zgodnie z porami roku, zbierało, marynowało, suszyło grzyby do kapusty...
Stoję pochwycona przez jej opowieść, nie czuję już gorąca i mego prywatnego pośpiechu...Jest coś magicznego w tej przestrzeni wokół niej...chłonę tę magię
i szukam : Czym to jest?
...i nagle mam: To Miłość...Ona stoi na środku zatłoczonego sklepu i kocha.
Bezczelnie, na przekór powinnościom by kupić, by zdążyć, by niczego nie zabrakło.
I to jest zaraźliwe, widzę minę tej kobiety od suszu, jej nieobecny wzrok oglądający film z tymi co już odeszli...
Sama gmeram w skrzynce z jabłkami, ale też mnie już nie ma...Uśmiecham się do twarzy babci, która pojawia się przed oczami, słyszę głos taty...po kolei
w mych obrazach meldują się zmarli bliscy..I mocny ścisk w sercu...Mama,
moje dzieci, nie będzie mnie z nimi w tym roku...ufff, ale serce to czuje...
I smutek...uciekam spłoszona siłą emocji, od emocji : Działać! krzyczy rozum.
Więc działam, biegnę do domu objuczona pakunkami, ale ze mną biegnie tęsknota za niemożliwym, za spotkaniem z Nimi wszystkimi...
Czy niemożliwym? Czy właśnie się nie spotkałam? W pokorze i rezygnacji z własnej formuły realnego spotkania przychodzą do nas nowe możliwości.
Spotykamy się w Sercu, w Duszy...spotkaniami pełnymi uważności i miłości.
My obecni, Oni obecni. My z Nich. My żyjący naszym w pełni tutejszym życiem dla Nich i na Ich pamiątkę.
Czuję jak w miejsce szarpiącej tęsknoty wpływa ukojenie, siła, radość...
My z Rodu...
Fot. ze strony http://www.rimac.com.pl/pl/artykuly/da-de-los-muertos,m1563468214